11/06/2009
Ostatni dzien w Ubud to dluugie spanie rano, ostatnie sniadanie (po powrocie na jakis czas zawieszamy smazenie nalesnikow), ostatnie targowania sie i zakupy, ostatni lunch w Dewa Warung, popoludniowa drzemka (zar lejacy sie z nieba skutecznie zniechecal do dluzszych spacerow) a potem pierwszy masaz wsrod wielu 'ostatnich' rzeczy tego dnia.
Na masaz zdecydowalam sie tylko ja ;) i mial byc to poczatkowo tradycyjny masaz balijski (1h/60 tys rp), ale po zobaczeniu salonu beauty od wewnatrz zmienilam zdanie (odbiegal od moich wyobrazen idealnego miejsca; ze tez z taaak wielu salonow pieknosci w Ubud musialam wybraz akurat ten!). Zmienilam go na masaz plecow, ramion i szyi (0.5h/45 tys rp), gorzej poszlo z wytlumaczeniem tego mojej masazystce. Dziewczyna nie rozumiala nic po ang i jedyne slowa, ktore przypuszczam byly jej znane to 'ok.finish' po skonczonym juz masazu. Dopiero zawolanie szefowej zalatwilo sprawe. Tak to jest jak sie kombinuje i zmienia zdanie...Sam masaz przyjemny, ale trudno jakos go ocenic bo to naprawde byl pierwszy masaz w moim zyciu (we Wro jakos trudno mi sie bylo przekonac do tego typu 'przyjemnosci'). Niewatpliwie zaskoczyla mnie sila z jaka ta niewielkiej postury dziewczyna masowala moje spiete plecy i ramiona!
W czasie kiedy ja oddawalam sie przyjemnosciom Kacper zalatwial transport na lotnisko (ostatecznie taxi za 160 tys rp) i relaksowal sie dla odmiany w kafejce internetowej.
Ostatnim punktem programu byl taniec kecak i transowy taniec z ogniem w swiatyni Bata Karu (http://en.wikipedia.org/wiki/Kecak)
Kilkudziesieciu pol nagich balijskich facetow z kwiatkiem zatknietym za uchem wydajacych z siebie dosc interesujace i kompletnie niezrozumiale dzwieki bedace tlem dla historii dziejacych sie w kregu, ktorzy tworzyli. Interesujace!
Kacper do dzisiaj (14/06) jest pod wplywem zaslyszanych dzwiekow ;-D
Potem ostatni obiad w Dewa Warung....
Etykiety: Bali, balijski masaz, Indonezja, kecak dance, Ubud