09/06/2009
Po przyjezdzie do Ubud poprzedniego dnia napelnilismy nasze wyglodniale brzuszki w Dewa Warung i szybko poszlismy spac. Rano wysmienite sniadanie i na wypozyczonym motorze (50tys rp/dzien) ruszylismy zwiedzac okolice Ubud. To co zaplanowalismy pierwotnie w dwa dni udalo sie "zrobic" w jeden ;). Zaczelismy od Jaskini Slonia - tutaj jednak bardziej mnie podobaly sie kobiety -fontanny niz sama jaskinia ;) Potem zajechalismy do YEH PULU zeby zobaczyc wyryte w skale 14- wieczne rzezby przedstawiajace codzienne zycie. Od samych rzezb mnie bardziej przypadla do gustu droga do nich prowadzaca - waska, biegnaca w dol, wzdluz potoczku, pod palmami. Tam na miejscu balijska staruszka odprawila nad nami jakies dziwne modly, przykleija ryz na czola, mnie wsadzila kwiatka za ucho i.... kazala zaplacic ;)
Nastepny w kolejnosci byl 3 metrowy posag GIANT OF PEJENG.Nic zachwycajacego.
Dopiero swiatynia GUNUNG KAWI pieknie polozona w dolinie z wielkimi posagami/monumentani wyrytymi w skale zrobila na nas wrazenie.Zasapani wdrapalismy sie z powrotem w gore, zjedli ciastka i wypili cole w miejscowej restauracji i ruszylismy dalej do TIRTA EMPUL zobaczyc ichnie swiete zrodla. Musi to byc rzeczywiscie istotne dla balijczykow miejsce bo naboznie, w calym ubraniu zanurzali sie w swietych wodach.
W drodze powrotnej do Ubud zatrzymalismy sie w Ceking zeby popodziwiac pola ryzowe.
Wejscia do swiatyn o wydatek 6tys rp (wliczony sarong).
Po dosc intensywnym przedpoludniu pozny lunch w Ubud oczywiscie w Dewa Warung (cale 32tys rp z deserem: kokosowe ciasto) a potem ruszylismy do Petulu zobaczyc wracajace do gniazd ptaki - herony (http://en.wikipedia.org/wiki/Heron). Zadni z nas ornitolodzy wiec popatrzylismy na przylatujace kluczami ptaki (duuuuuuzo ptakow) az zlapal nas rzesisty deszcz. Zaczelo lac jak z cebra a my motorem :-/ Czekalismy zatem i czekalismy az nieco zmaleje sciana deszczu, wbilismy sie w chwilowy mniejszy troche deszcz i mokrzy, ale cali i zdrowi dotarlismy z powrotem do Ubud.
Plany na kolejnem ostatnie dni na Bali: zostajemy w Ubud do piatku (jest tu dostatecznie duzo rzeczy do zobaczenia) i w pt rano, najprawdopodobniej taxi (150tys rp), pojedziemy bezposrednio na lotnisko.
Blog Archive
Labels
- Bali (6)
- balijski masaz (1)
- Bratan (1)
- Candikuning (1)
- cebula (1)
- chili (1)
- dance performance (1)
- Gili (1)
- Gili Air (1)
- grypa w azji (1)
- gunung Batur (1)
- Indonezja (6)
- kecak dance (1)
- Lonely Planet (1)
- lotnisko w Doha (1)
- monkey forrest (1)
- oplata lotniskowa na Bali (1)
- Polandia (1)
- slub muzulmanski (1)
- Toya Bungkah (1)
- Ubud (4)
- wiza do Tajlandii (1)