12/13/06/2009

Na lotnisko zawiozl nas kierowca zgodnie z czwartkowymi ustaleniami (odbior spod hotelu o 07:30am w piatek). Zajelo nam to jakas godzine (z Ubud prosto pod terminal). Tam Kacper obowiazkowo zaliczyl azjatyckiego Maca ;) a potem wypilismy po ostatnim egzotycznym soku ze swiezych owocow (ale nam bedzie tego brakowac!).
Potem zaskoczenie na lotnisku kiedy okazalo sie, ze przy wyjezdzie z Indonezji musimy uiscic podatek (!) - 150 tys rp od osoby. Oczywiscie nie mielismy przy sobie gotowki (karta placic nie mozna) a na lotnisku nie ma bankomatu wiec zglosilismy sie grzecznie u ochroniarza i za jego pozwoleniem opuscilismy lotnisko by w bankomacie przed pobrac pieniadze. Potem ponownie kontrola bagazu podrecznego i juz chwile pozniej po przejsciu kilku okienek, gdzie kolejno zostawialismy uprzednio wypelnione druczki zasiedlismy na lawkach oczekujac na boarding.
Lot z Bali do BKK - spokojny.

Potem kolejne spotkanie z super 'symaptycznymi' urzednikiami (nie znaja slowa prosze, padaja tylko niewyrazne komendy spod maski, ktory wszyscy obowiazkwo nosza: "money!"; "photo!"; "ticket!") na lotnisku w BKK. Oczywiscie mimo spedzenia na lotnisku zaledwie 4h musielismy wyrobic wize (najwiekszy absurd z jakim sie do tej pory spotkalam!) - tym razem juz musielismy za nia zaplacic (100PLN/osoba). Nauczeni doswiadczeniem zalatwilismy to w jakies pol godziny tym razem i nawet zdazylismy odebrac nasze bagaze ;) Poszlo sprawnie, ale nie bez problemow - Kacprowi bankomat wciagnal karte! Na szczescie mielismy moja wiec pieniadze na wize udalo sie wybrac a karte odzyskalismy juz pozniej bez wiekszych klopotow. Strefa bezclowa w BKK olbrzymia wiec czas w oczekiwaniu na samolot zlecial nam dosc szybko (ceny wysokie). Sam lot to w zasadzie przyjemnosc - jakis film, program, muzyka, teleturniej (gralismy oboje w Milionerow ;)), kolejne posilki i juz (po 7h) bylismy w Doha (ok 23:30 czasu lokalnego).

No i tutaj najciezsza czesc podrozy - 8.5h w oczekiwaniu na lot do Berlina. Ktos projekujac to lotnisko o takich jak my nie pomyslal! Jest wprawdzie tzw quite room gdzie na lezankach mozna nawet sie wyspac, ale ich ilosc nie odpowiada ilosci pasazerow wiec my sie nie zalapalismy :( Pozostaly nam mega niewygodne krzesla - swietne do siedzenia (miekkie), ale juz kompletnie nie nadajace sie do lezenia (maja metalowe, nie skladajace sie podporki pod rece) Nijak nie da sie na tym polozyc! Poskladani jak najlepiej moglismy troche pospalismy, ale trudno to bylo nazwac odpoczynkiem. Na szczescie linie katarskie dbaja o swoich pasazerow i dla wszystkich, ktorych czas oczekiwania na lot przekracza 5h jest zapewnione sniadanie/lunch albo obiad w zaleznosci od pory dnia. Nam przypadlo sniadanie. Po darmowe vouchery nalezy zglosic sie w okienku transferowym (wspominam o tym bo nam dowiedzenie sie tego zajelo troche czasu ;)) Sniadanie niestety przyjemnoscia nie bylo (srednio smaczne!), ale nie narzekalismy bo przeciez bylo ;) Gdybysmy mieli sami za nie zaplacic to byloby gorzej - cena (drogo) nie odpowiadala jakosci!
W koncu przedostatni etap podrozy - najgorszy bo tu juz nam sie dluuuuzylo!
Silny wiatr nad Niemcami nieco nami pokiwal, ladowanie (sobota 13:13 pm) tez bylo dosc twarde ;).
Potem w auto i w koncu dotarlismy do Jeleniej Gory, gdzie spedzialismy sobotnia nc dzieki uprzejmosci Kacpra rodzicow ;)

THE END!

0 Comments:

Post a Comment




 

Copyright 2006| Blogger Templates by GeckoandFly modified and converted to Blogger Beta by Blogcrowds.
No part of the content or the blog may be reproduced without prior written permission.