Ha! Udalo sie ;) czytacie to a to oznacza, ze nadal zyjemy ;) Pobudeczka o 6 rano, delfiny (dosc przerazajace "show") a nastepnie po sniadaniu wypozyczylismy skuter i ruszylismy w okolice Loviny.
Z mojej strony napisze tylko, ze warto wbijac na wodospady za Sawan, totalny czad. Piekne widoki. Trzeba bylo troszke pojechac bo wyboistej drodze, zejsc a potem wejsc po tysiacu schodach ale widok wynagrodzil wszystko. Naliczylismy ze Sztanderka 5 wodospadow, 2 olbrzymie i 3 mniejsze. Wszystko w pieknej dolinie, porosnietej dzungla. Widok jak z bajki!!
Wczesniej zahaczylismy o swiatynie po ktorej oprowadzal nas dziadek, ktorego szczeka przyprawila by Pitera o zawal serca :))) Stan uzebienia - ok 3 zebow, czarne przy nasadzie i rozszerzajace sie ku dolowi ;) wytlumaczyl nam w zasadzie wszystko. Wczesniej nauczylismy sie jak uleczyc raka, ten Mister przedstawil nam wlasciwie cala filozofie zycia. Powiedzial "I have good karma, I dont want to be mosquito!" (i rozesmial sie w nieboglosy ;) ). Mimo chyba 70 lat na karku dobrze sobie calkiem radzil po angielsku. Porafil cos tam powiedziec po holendersku. Madry Chlop by sie chcialo powiedziec ;)
Co do jazdy motorem to nie bylo tak tragicznie jak myslalem ;) Problem polegal na tym, ze aby prowadzic w Indonezji trzeba miec prawo jazdy miedzynarodowe. Piter mowil nam, ze to nie jest problem bo zawsze mozna przekupic policjanta ;) my na szczescie nie mielismy takiej "okazji" ;) Ruch lewostronny, a ja w Irlandii tylko jezdzilem jako pasazer, ale na motorze nie ma to takiego znaczenia. Przy kazdym skrzyzowaniu powtarzalem sobie tylko "lewa reka, lewa reka" ;) Wsrod 40 motorow obok nas pomykalismy wszelkimi drogami, najciezej bylo w Singaraja - drugim najwiekszym miescie Bali. Ulice cale zapchane bemo (busy) i motorami. Na poczatku zrozumialem dlaczego niektorzy w Polsce jezdza tak aby nie skrecac w lewo ;) wybralem taka droge zebysmy ciagle skrecali w prawo (odwrotnie niz u nas), jednak pozniej bylo juz ok ;) Poza tym rozwala mnie tutaj wlaczanie sie do ruchu. Po prostu sie to robi ;) Jedyna wpadka, dosc spora to przy powrocie na wielkim skrzyzowaniu totalnie sie zagubilem i pojechalem pod prad ;) kilka osob trabnelo na mnie i udalo sie zachamowac przed samym znakiem zakazu wjazdu ;) Troche wstydu najadlem sie tez podczas tankowania jak podjechalem nie pod ten dystrybutor. Do wyboru premium albo solar. Pod solar pelno ludzi, pod premium nikogo nie bylo - gdzie byscie pojechali? ;) ja oczywiscie pod premium ;) potem kurka nie potrafilem oczywiscie odkrecic, ale wszyscy tutaj sa raczej pomocni...no chyba, ze chca sprzedac uslugi transportowe ;)
W zasadzie tyle ode mnie i tak w sumie myslami jestem juz przy swojej barrakudzie (z rodziny barrakudowatych ;) ). Teraz kolej na Moja Prywatna Encyklopedie - Sztanderke :)
Moj ulubiony owoc, najlepszy jaki kiedykolwiek jadlem - http://en.wikipedia.org/wiki/Snake_fruit
Nie wiem czy jest gdzies o nim po polsku. Rosnie na drzewach, ale zaraz przy ziemi ;) znalazlem po polsku http://pl.wikipedia.org/wiki/Salak_(drzewo)
Jutro jedziemy w gory wspinac sie na Gunung Batur (wulkan), wyjezdzamy rano, wchodzimy na wschod slonca (miejmy nadzieje) nastepnego dnia i jedziemydo Ubud gdzie:
1. bedzie net
2. zabawimy kilka dni
wielkie jo.
A teraz ja pare slow ;)
Gwoli wyjasnienia dlaczego show z delfinami w roli glownej przerazajacy. Same delfiny piekne, gorzej z organizacja. Wyplywamy lodziami w morze podobnie jak kilkanacie innych osob i potem ogladanie delfinow przypomina bardziej pogon za nimi - tylko gdzie sie pojawiaja na horyzoncie wszystkie lodzie pedza w tym kierunku. Dosc niesympatycznie to wyglada.Ale delfiny wyskakujace z wody tuz przed nasza lodzia robia wrazenie.
Krotko o tym co zobaczylismy i dlaczego warto zapuscic sie w te rejony. Przede wszystkim swiatynie, najladniejsze jakie do tej pory widzielismy:
Sangsit: PURA BEJI i PURA DALEM
Kubatambahan: PURA BATU BOLONG
Jagaraga: PURA DALEM
Koszt: zwykle sarong, ktory trzeba zalozyc przed kazdym wejsciem do swiatyni (od 5tys rp do 10tys rp za dwa), nie ma tez platnych jako tako wejsc tylko zostawia sie tzn. dotacje czyli tyle co laska plus czesto trzeba pare groszy zostawic dzieciom, ktore "pomagaja" w zwiedzaniu ;)
Parking (bylismy skuterem) to jakies 1tys rp albo free.
Najpiekniejszy oczywiscie wodospad w Sawan (!), ale o tym pisal juz Kacper.
Koszt motoru to 40tys rp/dzien a benzyna to jakies 15tys rp (pelny bak).
Nam wyszlo ok 5.5$ za dzien a samochodem wynajetem z kierowca musielibysmy zaplacic jakies 400/500tys rp! A poza tym wrazenia z takiej jazdy po balijskich drogach - bezcenne ;)
Poza tym zrobilismy sobie jeszcze u naszej Mamy pranie ;) koszt to jakies 15tys rp za 1kg ;)
(mozna pewnie znalezc taniej, ale my wolelismy uprac u Mamy ;))
Zatem do uslyszenia za dwa dni!
Blog Archive
Labels
- Bali (6)
- balijski masaz (1)
- Bratan (1)
- Candikuning (1)
- cebula (1)
- chili (1)
- dance performance (1)
- Gili (1)
- Gili Air (1)
- grypa w azji (1)
- gunung Batur (1)
- Indonezja (6)
- kecak dance (1)
- Lonely Planet (1)
- lotnisko w Doha (1)
- monkey forrest (1)
- oplata lotniskowa na Bali (1)
- Polandia (1)
- slub muzulmanski (1)
- Toya Bungkah (1)
- Ubud (4)
- wiza do Tajlandii (1)