Next please!

Tak jak zapowiadalismy w roku ubieglym uderzamy w 2010 roku do Wietnamu!

Od dzisiaj nie ma juz odwrotu gdyz nasze konta uszczuplily sie lekko i stalismy sie posiadaczami biletow do Hanoi. Szczegoly juz wkrotce na http://www.wietnam2010.pl/
Zapraszamy !!

Przygotowania czas zaczac!

Wczoraj mialem przyjemnosc byc gosciem popoludniowego programu Piotra Klimowicza w radio www.radiowroclove.com . Rozmawialismy na temat Bali - zatem podpinam linka pod naszego bloga:

Kacper w RadioWrocLove.com na temat Bali

Ja nie dalem rady siebie sluchac ale moze Wam sie uda ;)

Pozdr

Cendrawasih i Kecak dance:

Taneczne Bali

Ubud i okolice:

Ubud

I jeszcze raz Ubud:

Ubud once again

Lovina i okolice:

Link

Galeria z Gili Air juz gotowa:

Link

A takze Candikuning:

Link

Milego

Wreszcie sie troche ogarnalem ze wszystkim i bede zamieszczal dzisiaj i jutro kolejne galerie zdjec.

Nie wiem czy format bedzie ok, ale mam nadzieje, ze nie bedziecie sie za bardzo wkurzac ogladajac zdjecia ;)

Oto adres do naszej galerii:

Cendrawasih Galeria

Jak sie naucze obslugiwac program pokroju VirtualDub to i nawet filmiki zamiescimy ;)

PS. Na wiekszosc zdjec w prawym dolnym rogu jak sie kliknie to mozna przeczytac (najczesciej) SUPER ZABAWNY komentarz do zdjecia

pzdr
Kacu

12/13/06/2009

Na lotnisko zawiozl nas kierowca zgodnie z czwartkowymi ustaleniami (odbior spod hotelu o 07:30am w piatek). Zajelo nam to jakas godzine (z Ubud prosto pod terminal). Tam Kacper obowiazkowo zaliczyl azjatyckiego Maca ;) a potem wypilismy po ostatnim egzotycznym soku ze swiezych owocow (ale nam bedzie tego brakowac!).
Potem zaskoczenie na lotnisku kiedy okazalo sie, ze przy wyjezdzie z Indonezji musimy uiscic podatek (!) - 150 tys rp od osoby. Oczywiscie nie mielismy przy sobie gotowki (karta placic nie mozna) a na lotnisku nie ma bankomatu wiec zglosilismy sie grzecznie u ochroniarza i za jego pozwoleniem opuscilismy lotnisko by w bankomacie przed pobrac pieniadze. Potem ponownie kontrola bagazu podrecznego i juz chwile pozniej po przejsciu kilku okienek, gdzie kolejno zostawialismy uprzednio wypelnione druczki zasiedlismy na lawkach oczekujac na boarding.
Lot z Bali do BKK - spokojny.

Potem kolejne spotkanie z super 'symaptycznymi' urzednikiami (nie znaja slowa prosze, padaja tylko niewyrazne komendy spod maski, ktory wszyscy obowiazkwo nosza: "money!"; "photo!"; "ticket!") na lotnisku w BKK. Oczywiscie mimo spedzenia na lotnisku zaledwie 4h musielismy wyrobic wize (najwiekszy absurd z jakim sie do tej pory spotkalam!) - tym razem juz musielismy za nia zaplacic (100PLN/osoba). Nauczeni doswiadczeniem zalatwilismy to w jakies pol godziny tym razem i nawet zdazylismy odebrac nasze bagaze ;) Poszlo sprawnie, ale nie bez problemow - Kacprowi bankomat wciagnal karte! Na szczescie mielismy moja wiec pieniadze na wize udalo sie wybrac a karte odzyskalismy juz pozniej bez wiekszych klopotow. Strefa bezclowa w BKK olbrzymia wiec czas w oczekiwaniu na samolot zlecial nam dosc szybko (ceny wysokie). Sam lot to w zasadzie przyjemnosc - jakis film, program, muzyka, teleturniej (gralismy oboje w Milionerow ;)), kolejne posilki i juz (po 7h) bylismy w Doha (ok 23:30 czasu lokalnego).

No i tutaj najciezsza czesc podrozy - 8.5h w oczekiwaniu na lot do Berlina. Ktos projekujac to lotnisko o takich jak my nie pomyslal! Jest wprawdzie tzw quite room gdzie na lezankach mozna nawet sie wyspac, ale ich ilosc nie odpowiada ilosci pasazerow wiec my sie nie zalapalismy :( Pozostaly nam mega niewygodne krzesla - swietne do siedzenia (miekkie), ale juz kompletnie nie nadajace sie do lezenia (maja metalowe, nie skladajace sie podporki pod rece) Nijak nie da sie na tym polozyc! Poskladani jak najlepiej moglismy troche pospalismy, ale trudno to bylo nazwac odpoczynkiem. Na szczescie linie katarskie dbaja o swoich pasazerow i dla wszystkich, ktorych czas oczekiwania na lot przekracza 5h jest zapewnione sniadanie/lunch albo obiad w zaleznosci od pory dnia. Nam przypadlo sniadanie. Po darmowe vouchery nalezy zglosic sie w okienku transferowym (wspominam o tym bo nam dowiedzenie sie tego zajelo troche czasu ;)) Sniadanie niestety przyjemnoscia nie bylo (srednio smaczne!), ale nie narzekalismy bo przeciez bylo ;) Gdybysmy mieli sami za nie zaplacic to byloby gorzej - cena (drogo) nie odpowiadala jakosci!
W koncu przedostatni etap podrozy - najgorszy bo tu juz nam sie dluuuuzylo!
Silny wiatr nad Niemcami nieco nami pokiwal, ladowanie (sobota 13:13 pm) tez bylo dosc twarde ;).
Potem w auto i w koncu dotarlismy do Jeleniej Gory, gdzie spedzialismy sobotnia nc dzieki uprzejmosci Kacpra rodzicow ;)

THE END!

11/06/2009

Ostatni dzien w Ubud to dluugie spanie rano, ostatnie sniadanie (po powrocie na jakis czas zawieszamy smazenie nalesnikow), ostatnie targowania sie i zakupy, ostatni lunch w Dewa Warung, popoludniowa drzemka (zar lejacy sie z nieba skutecznie zniechecal do dluzszych spacerow) a potem pierwszy masaz wsrod wielu 'ostatnich' rzeczy tego dnia.
Na masaz zdecydowalam sie tylko ja ;) i mial byc to poczatkowo tradycyjny masaz balijski (1h/60 tys rp), ale po zobaczeniu salonu beauty od wewnatrz zmienilam zdanie (odbiegal od moich wyobrazen idealnego miejsca; ze tez z taaak wielu salonow pieknosci w Ubud musialam wybraz akurat ten!). Zmienilam go na masaz plecow, ramion i szyi (0.5h/45 tys rp), gorzej poszlo z wytlumaczeniem tego mojej masazystce. Dziewczyna nie rozumiala nic po ang i jedyne slowa, ktore przypuszczam byly jej znane to 'ok.finish' po skonczonym juz masazu. Dopiero zawolanie szefowej zalatwilo sprawe. Tak to jest jak sie kombinuje i zmienia zdanie...Sam masaz przyjemny, ale trudno jakos go ocenic bo to naprawde byl pierwszy masaz w moim zyciu (we Wro jakos trudno mi sie bylo przekonac do tego typu 'przyjemnosci'). Niewatpliwie zaskoczyla mnie sila z jaka ta niewielkiej postury dziewczyna masowala moje spiete plecy i ramiona!
W czasie kiedy ja oddawalam sie przyjemnosciom Kacper zalatwial transport na lotnisko (ostatecznie taxi za 160 tys rp) i relaksowal sie dla odmiany w kafejce internetowej.
Ostatnim punktem programu byl taniec kecak i transowy taniec z ogniem w swiatyni Bata Karu (http://en.wikipedia.org/wiki/Kecak)
Kilkudziesieciu pol nagich balijskich facetow z kwiatkiem zatknietym za uchem wydajacych z siebie dosc interesujace i kompletnie niezrozumiale dzwieki bedace tlem dla historii dziejacych sie w kregu, ktorzy tworzyli. Interesujace!
Kacper do dzisiaj (14/06) jest pod wplywem zaslyszanych dzwiekow ;-D
Potem ostatni obiad w Dewa Warung....


 

Copyright 2006| Blogger Templates by GeckoandFly modified and converted to Blogger Beta by Blogcrowds.
No part of the content or the blog may be reproduced without prior written permission.